21.06.2016

rozdział piętnasty

  Minął tydzień od naszej felernej kłótni. Isco pojawił się w domu tylko raz po swoje rzeczy i nie miał zamiaru rozmawiać. Wykrzyczał tylko, że potrzebuje czasu i jeśli będzie gotowy na rozmowę, to pojawi się w domu. Dlatego czekałam, ale moja cierpliwość zaczynała się kończyć.
  Isco nigdy nie zachowywał się w taki sposób. Owszem, był porywczy, ale nigdy nie poznałam go od takiej strony. Nie takiego faceta pokochałam, ale próbowałam go zrozumieć. Długo o mnie walczył, a teraz okazuje się, że jakiś facet chciałby mu mnie odebrać. Jednak on nie wie, że ja chce tylko i wyłącznie jego. Mojego Alarcona.
  Postanowiłam pojechać do Carol, która już niedługo miała rodzić. Chciałam jej pomóc przy Juniorze, bo mały czasem potrafił dać w kość. Kilka minut po godzinie dwunastej zadzwoniłam do drzwi państwa Rodriguezów. Otworzyła mi blondynka z sporym brzuszkiem i szerokim uśmiechem na ustach. Tuż za nią stał Junior z samochodem w rękach i również się do mnie uśmiechał.
  - Cześć - cmoknęłam ją w policzek i podeszłam do małego. Pogłaskałam go po główce i mały pobiegł w stronę salonu, by dalej się pobawić. - Jak się czujesz? - zwróciłam się do przyjaciółki.
  - Zadziwiająco dobrze - zaśmiała się cicho. - Napijesz się czegoś? Może jakieś herbaty? Źle wyglądasz.
  - Mało spałam, to pewnie dlatego. Jednak wszystko jest w porządku.
  - Znam cię i wiem, że nie jest wszystko w porządku. Gdyby było to Isco nie mieszkałby u nas od ponad tygodnia - westchnęła cicho, kierując się w stronę kuchni. Wstawiła wodę w elektrycznym czajniku i przyszykowała dwa kubki, do którego wsypała zioła. - Przygotuje nam zioła na uspokojenie. Dobrze ci to zrobi - spojrzała na mnie.
  - Carol, ale to nie jest potrzebne..
  - Jest - szybko mi przerwała. Usiadłyśmy na wysokich krzesłach przy blacie kuchennym i czekałyśmy aż woda się zagotuje. - Chłopaki pojechali na trening, więc możemy na spokojnie porozmawiać.
  - Ja przyjechałam tutaj, aby ci pomóc przy małym, a nie dodawać problemów.
  - Twoje problemy są moimi, więc nie masz wyboru - lekko się uśmiechnęła. - Dziś rano akurat rozmawiałam z Isco przy kawie.
  - Nie możesz pić kawy!
  - Nie odważyłabym się. Jese nie dałby mi żyć - zachichotała cicho. - Jednak wróćmy do poprzedniego tematu. Rozmawiałam z tym twoim mężczyzną i już niedługo wróci do domu. On potrzebuje czasu, aby to przetrawić.
  - Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam. Muszę z nim porozmawiać i wytłumaczyć.
  - Już ja mu wszystko wytłumaczyłam. Powiedziałam co to za typek z twojego szefunia - powiedziała i już chciała wstać do czajnika, ale ją uprzedziłam. Zalałam dwa kubki i jeden z nich zostawiłam dla siebie, a drugi podałam blondynce.
  - Jednak to mnie powinien wysłuchać - zwiesiłam lekko głowę. Czułam, że do moich oczów znów napływają łzy i będę płakać. - Nawet nie zdążyłam się nim nacieszyć.
  - Jeszcze będziesz miała go dość - zaśmiała się cicho i podeszła do mnie. Lekko mnie przytuliła i pocałowała we włosy. - Wszystko się ułoży.
  - Chciałabym tak myśleć, ale sama widzisz, jak on się zachowuje..
  - Jak każdy facet. Musimy przywyknąć, że oni są od nas głupsi - na jej twarzy pojawił się uśmiech. Był tak zaraźliwy, że i ja się uśmiechnęłam. - I tak ma być! Nie płacz więcej i nie denerwuj ciężarnej.
  - Nawet nie mam takiego zamiaru!
  - No to dobrze. Chodźmy do salonu zobaczymy co robi mój mały diabełek - zabrała z blatu kubek i skierowała się w stronę dużego pomieszczenia. Również zabieram swój i po chwili zajęłam miejsce tuż obok Carol.
  - Grzeczniutki jest.
  - To po mamusi - rzuiła ze śmiechem, którego również i ja nie potrafię powstrzymać. Obydwie dobrze wiemy, że blondynka do grzecznych nie należy, ale jeśli mamy patrzeć przez pryzmat Jese, to rzeczywiście jest aniołkiem.
  - A jak mała? Dobrze się czujecie?
  - Tak, chociaż Jese nazywa mnie ciężarówką.
  - Bo taka jest prawda - usłyszałyśmy za sobą męski głos. Odwróciłyśmy się w stronę drzwi i ujrzałyśmy Rodrigueza oraz Isco, który nawet na mnie nie spojrzał. Moje serce zaczęło bić jak szalone, a dłonie pocić. Spuściłam głowę, bo nie wiedziałam, co robić..
  - Mały chciał nam coś pokazać w ogrodzie - powiedziała szybko Carol i zabrała ze sobą swoich dwóch mężczyzn na taras. W salonie zostałam tylko ja i Isco. Żadne z nas nie zabierało głosu, ani nie zrobiło ruchu. Staliśmy tak w zupełnej ciszy.
  - Pójdę już - wyszeptałam w końcu. Nie miałam ochoty stać jak kołek, bo wiedziałam, że on nadal jest obrażony i nie chce rozmawiać. Było mi przykro, ale już wcześniej obiecałam sobie, że będę silna.
  - Lili.. - powiedział, dotykając mojego ramienia, kiedy przechodziłam obok niego. Zatrzymałam się i spojrzałam w jego oczy. Były smutne tak samo jak moje, więc nie rozumiałam dlaczego jest taki uparty i nie chce rozmawiać. - Nie jestem jeszcze gotowy na rozmowę.. Ja wrócę do domu, ale nie wiem kiedy.
  - Oby nie było za późno - prychnęłam pod nosem. Zaczynał mi działać na nerwy, bo zachowywał się jak rozkapryszony dzieciak. Nigdy nie poznałam go od takiej strony i nie wiedziałam, że taki jest. Było mi po prostu przykro.
  - Nie mów tak. Ja potrzebuje czasu.
  - Mówisz, jakbym nie wiadomo, co zrobiła! Josh był tylko i wyłącznie moim szefem. Owszem, spotkaliśmy się kilka razy, ale nic mnie z nim nie łączyło, chociaż na początku myślałam, że będzie dla mnie odpowiednim facetem. Czy to oznacza, że Cię zdradziłam?! Nawet nie byliśmy wtedy razem! - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Miałam dosyć jego zachowania i nie mogłam dłużej czekać. Ile to miało trwać? Miesiąc, a może pół roku?
  - Czy ty właśnie powiedziałaś, że się spotkaliście kilka razy?
  - Nie łap mnie za słówka, Isco!
  - Wcześniej mówiłaś, że nic was nie łączyło - warknął w moją stronę.
  - Za to ty mówiłeś, że mnie kochasz, a teraz zostawiłeś samą w domu. I to jest dobre?
  - Nie, to nie jest dobre, ale..
  - Przestań już - syknęłam, wymijając go. - Zdecyduj czego chcesz, ale radzę się pośpieszyć, bo nikt nie będzie na ciebie czekał nie wiadomo ile - dodałam i opuściłam dom Carol oraz Jese. Wiedziałam, że wyjście bez pożegnania nie jest najlepszym wyjściem, ale w tej chwili nie potrafiłam inaczej. Musiałam dać upust wszystkim złym emocją, które we mnie buzowały i popłakałam się zaraz za bramą.

  Wieczorem zrobiło się jeszcze gorzej. Gdy oglądałam wiadomości zadzwoniła do mnie mama, która zapowiedziała się z wizytą. Była ciekawa jak sobie mieszkamy w Madrycie i zabrała kilka dni wolnego w szpitalu. Nie potrafiłam jej odmówić, więc z szerokim uśmiechem oznajmiłam, że przyjedziemy po nią jutro na lotnisko.
  Zostało mi tylko jedno wyjście. Musiałam poprosić Isco, aby wrócił do domu. Było mi cholerne głupio, ale co miałam zrobić? Nie chciałam martwić mamy, bo ona później za bardzo by się przyjmowała, jednak z drugiej strony.. Musiałam ją okłamać, a to nie było dla mnie komfortowe.
  Zabrałam telefon do ręki i wybrałam numer Alarcona. Przez chwilę nie odbierał, ale w końcu usłyszałam jego zaspany głos.
  - Halo?
  - Spałeś? Przepraszam, jeśli cię obudziłam.
  - Tylko mi się przysnęło - mruknął cicho. - Stało się coś, że dzwonisz?
  -Mam do ciebie ogromną prośbę, Isco.
  - Więc słucham.
  - Moja mama jutro przylatuje.
  - Co? Jak to? - zapytał lekko podniesionym głosem. - Nie mówiłaś nic wcześniej.
  - Bo ja też o tym nie wiedziałam. Dopiero dzisiaj zadzwoniła, a ja nie potrafiłam jej odmówić. Nie chce, aby wiedziała, że coś jest między nami nie tak - powiedziałam na jednym wdechu.
  - Więc jutro wrócę do domu.
  - Nie słychać entuzjazmu w twoim głosie - powiedziałam cicho. Miałam nadzieje, że zaprzeczy, że powie, że tęskni i chce już być mnie. Niestety odpowiedziała mi tylko cisza, nic więcej. To tak boli, że w moich oczach pojawiają się słone łzy.
  - Nie będę ukrywał, że nie uśmiecha mi się mój powrót do domu.
  - Jak możesz tak mówić?
  - Chce sobie wszystko przemyśleć na spotkanie, ale jutro przyjadę po treningu i pojedziemy po twoją mamę.
  - Super, a co dalej? Nie będziemy się do siebie odzywać? Myślisz, że tego nie zauważy?! - podniosłam głos.
  - Pobawimy się w aktorów. Muszę już kończyć. Do zobaczenia jutro - powiedział szybko i jedyne, co usłyszałam to dźwięk zakończonego połączenia.
  Rzuciłam telefon na łóżko i zaczęłam głośno płakać. Moja przeprowadzka do Madrytu to porażka. Zaczynam żałować, że w ogóle o tym pomyślałam! Na co mi to było? No na co?

_ _ _

Wybaczcie, że tak krótko. I że tak długo musieliście czekać :) Mam nadzieje, że kolejny rozdział będzie szybciej, bo chciałabym zacząć coś nowego. 

PS. Trzymajcie kciuki za naszych!!

11 komentarzy:

  1. Ale ten Isco jest uparty.. Najchętniej kopnęłabym go w cztery litery, ale nie mogę. ;D
    Mam nadzieję, że przyjazd matki Lili coś zmieni i młodzi się pogodzą.
    Trzymamy kciuki za naszych i ja trzymam kciuki za Twoją wene, do następnego! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No co za dzieciuch, jak on się nie ogarnie to normalnie nakopię mu w cztery litery, bo mnie z równowagi wyprowadza. Nikt nie będzie czekał na "wielkego obrażonego księcia" Isco.
    Liczę, że wizyta jej matki coś zmieni, bo jak nie to powinna kopnąć go w dupsko i tyle. O!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Kochana! :)
    Ależ mi się ten rozdział podoba. :)
    Cieszę się, że nasza Lili ma kogoś takiego jak Carol. To się nazywa prawdziwa przyjaciółka. ^^ Bardzo żałuję, że dookoła nas jest coraz mniej takich szczerych i prawdziwych ludzi jak ona, a coraz więcej obłudników i hejterów. :/ Ale to XXI wiek i chyba nie będzie lepiej. :/ No, ale nieważne. :)
    Cieszę się, że Lili i Caro się spotkały, bo dzięki temu dość nieoczekiwanie nasza bohaterka mogła skonfrontować się z Isco. Szkoda, że ta rozmowa nie wyglądała inaczej. Rozumiem racje Lili. Przecież Isco wciąż powtarzał, że ją kocha, a teraz z zazdrości o innego mężczyznę wyprowadził się do kumpla. Czy to jest OK? :/ Niby mu zależy na kobiecie, którą kocha, ale nie chcąc wrócić do domu autentycznie temu zaprzecza. Lili ma rację, niech się namyśli, bo może być za późno. :x
    Może ten teatrzyk przed matką dziewczyny sprawi, że wszystko się jakoś ułoży?
    Mam taką nadzieję. :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny. ^^
    Buźka ;*
    PS. Wygrali! Kuba strzelił pięknego gola! Jestem dumna z naszych orzełków! ♥ Choć jak zawsze mogło być lepiej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jenyyyyy.. Złapać takiego za... uszy. I wytargać. W sumie to od razu stałaby mu się krzywda, gdybym była na miejscu Lili. Książę wielce się obraża. Męska duma została urażona.. a feee. Wkurzył mnie tu Alarcon i to porządnie!
    Jestem ciekawa co to będzie za gra aktorka...
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. z jednej strony rozumiem zachowanie Isco, ale z drugiej... jeny, to się ciągnie za długo! jeszcze mame Lili ma wpaść... lepiej być nie mogło, eh
    "aktorstwo"? po co chciało Ci się zostać piłkarzem, skoro masz teraz zamiar bawić się w marnego aktorzynę przed przyszłą teściową? śmiać mi się chce, eh :(
    czekam na kolejny, buziaki *

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, kochana!
    Jestem i ja!
    Cóż nigdy nie pałałam uwielbieniem do Lili i nadal mi to zostało. Wkurzyła mnie swoim zachowaniem, bo pamiętałam, co było wcześniej i kto się nie umiał zdecydować... No, ale przemilczmy. Isco jest tak strasznie uparty, że jejciu... Bardzo podoba mi się relacja Lili i Carol są naprawdę prawdziwymi przyjaciółkami.

    Pozdrawiam,
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem :)
    Dla mnie oboje zachowują się trochę jak dzieci. Powinni normalnie usiąść i pogadać, ale nie wiem czy faktycznie nie jest jeszcze za wcześnie.
    Może wizyta mamy Lili coś zmieni. Może to aktorstwo przerodzi się w normalną relację?
    Chciałabym tego, ponieważ nie mogę znieść tego, że są pokłóceni.
    Carol jest naprawdę kochana!
    Do następnego!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. A czemu mnie tu nie było? ;c
    No nic. Już jestem, to się liczy! ;*
    Krótko, bo krótko, ale mi się podoba, Kochana! ;*
    I czemu mnie nie dziwi zachowanie dorosłych jak dzieci, no? o.o Rozmowa może jedynie oczyścić atmosferę i w sposób faktyczny im pomóc...
    No nic. Zaczekamy, zobaczymy...
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu jestem! Sesja, sesja i nie mogłam się zabrać za rozdział na który tak czekałam :(
    No dziewczyno, teraz to pokazałaś :D
    Jak mnie ten Isco wkurza to sobie nie zdajesz nawet sprawy. No co za facet głupi i beznadziejny! Jak on może się tak zachowywać? Zamiast normalnie porozmawiać... Wyjaśnić sobie, co komu leży na serduszku, to będzie cyrk odprawiał. Ehh... co z tymi mężczyznami jest nie tak?

    Nie ilość, a jakość się liczy moja droga więc ja jestem w pełni usatysfakcjonowana :D Czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze, że Isco chociaż zgodził się na to aktorskie pogodzenie się. To już jakiś progres. Może wizyta mamy Lili w końcu coś między nimi zmieni, może tak się wciągną w to udawanie, że zapomną o kłótni. Chociaż uważam, że puszczenie tego w zapomnienie to nie jest dobry pomysł. Mimo wszystko rozmowa im się przyda, bo a nuż im się kiedyś przypomni taka niewyjaśniona sprawa i co wtedy? :P
    Czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem. Z góry uprzedzam, że będzie krótko.
    Rozdział genialny! Isco powinien się w końcu ogarnąć! Zachowuje się jak dzieciak.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
    Ściskam. ;*

    OdpowiedzUsuń

Template made by Robyn Gleams