4.04.2016

rozdział dwunasty

  Punkt dwudziesta Alarcon zjawił się pod drzwiami od domu Caroline oraz Jese. Zeszłam po schodach w zwiewnej sukience w kwiatki oraz sandałach na koturnie. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, ale zakręciłam je na lokówkę i postawiłam dziś na nieco mocniejszy makijaż.
  - Bosko wyglądasz - powiedziała Carol, całując mnie w policzek. - Miłego wieczoru.
  - Dzięki - uśmiechnęłam się do niej i podeszłam do Isco, który skradł mi całusa w usta i wręczył małego słonecznika.
  - To dla ciebie - mruknął cicho, łapiąc moją dłoń. Miał na sobie białą koszulę, ciemne jeansy i trampki. - Nie czekajcie na Alice. Przenocuje ją u siebie - puścił oczko do Jese i wyszliśmy.
  - Dziękuję za kwiatka. Jest śliczny.
  - Śliczna to jesteś ty - powiedział poważnie i otwarł mi drzwi od swojego Ferrari. - Zapraszam.
  - Dzięki - mruknęłam i wsiadłam do samochodu. Alarcon zamknął za mną drzwi, okrążył Ferrari i usiadł na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i ruszyliśmy. - Więc gdzie mnie zabierasz?
  - Jeszcze nie wiem - zaśmiał się cicho, puszczając do mnie oczko. - Sporo myślałem, bo tak mi powiedziałaś, że mamy się postarać, ale nie wiem.. Mam jeden pomysł, ale nie wiem czy ci się spodoba.
  - Jeśli nie zarykujesz, to się nie dowiesz - powiedziałam z uśmiechem, a on gwałtownie zahamował i po chwili skręcił w prawo. Obserwowałam go przez cały czas i było widać, że się denerwuje. Naprawdę wziął sobie do serca moje słowa o postaraniu się.
  Po kilku minutach zaparkował samochód przed Santiago Bernabeu. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem, a ok skradł mi szybkiego całusa. Wysiadł i po chwili otwierał już drzwi z mojej strony. Złapał mnie za dłoń i wspólnie udaliśmy się w stronę stadionu.
  - Nie musisz się martwić.. Nie będziemy grać w piłkę - na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.   - To dla mnie szczególne miejsce, więc pomyślałem, że to tutaj powinniśmy zjeść kolację. Kogoś tak wyjątkowego jak ty muszę zabierać w wyjątkowe miejsca.
  - Podoba mi się ten pomysł - powiedziałam cicho i pozwoliłam, aby poprowadził mnie do restauracji. Szczerze mówiąc.. Nie miałam pojęcia, że na stadionie jest restauracja. Przychodziłam tu tylko na mecze Realu i sądziłam, że Bernabeu jest czynne tylko wtedy. Jednak myliłam się.
  - Dobry wieczór. Znajdzie się stolik dla dwóch osób? - zapytał Alarcon, kiedy weszliśmy do środka. Zaskoczony kelner pokiwał tylko głową i po chwili udało mu się wydukać kilka słów.
  - Tak, tak, oczywiście. Zapraszamy - uśmiechnął się szeroko i zaprowadził nas do stolika. Siedzieliśmy na uboczu przy pięknym widoku na stadion. Wspólnie wybraliśmy dania i czekaliśmy aż kelner przyniesie dla nas wino.
  - Są zaskoczeni, że się tu pojawiłeś - zauważyłam. Od kiedy się tu zjawiliśmy wszyscy na nas spoglądali, a kelner oraz kelnerki co chwilę szeptali po kątach. Nie było to komfortowe, ale już wcześniej zdążyłam się do tego przyzwyczaić.
  - Bo byłem tutaj raz. W dniu mojej prezentacji jadłem tu obiad z prezesem i innymi działaczami. Był też mój tata.
  - To musiało robić na tobie wrażenie, co? Pamiętam dzień twojej prezentacji. Wszyscy biegali tacy poddenerwowani - zaśmiałam się cicho. - Antonio poplamił mi jedyną sukienkę, którą zabrałam do Madrytu i musiałam rano latać po sklepach, aby kupić nową..
  - Mama go ochrzaniła w hotelu. Ale wyglądałaś ślicznie w tej białej sukience - uśmiechnął się szeroko.
  - Nie miałeś prawa zauważyć.. Byłam dziewczyną twojego brata i sam kogoś miałeś.
  - Nawet nie wspominaj jej imienia - na jego twarzy pojawił się grymas. Chyba oboje nie wspominamy Victorii za dobrze..
  - Dobrze, że się rozstaliście - mruknęłam. Isco przybliżył się do mnie i szybko skradł mi całusa. W tej samej chwili pojawił się kelner. Nalał do kieliszków wina i odszedł. - Zaraz się zaczną plotki - zachichotałam cicho.
  - A niech gadają - wzruszył ramionami i uścisnął moją dłoń.
  Po dłuższej chwili kelner zjawił się z naszym zamówieniem. W zupełnej ciszy zjedliśmy przepysznego, pieczonego dorsza z warzywami oraz deser. Alarcon co chwilę posyłał mi szerokie uśmiechy, a ja odpowiadałam mu tym samym. Cieszyłam się, że jesteśmy tutaj razem i możemy mieć swoją pierwszą, prawdziwą randkę. To było coś wyjątkowego po tej naszej szalonej historii.
  Po kolacji Francisco zaproponował spacer na co od razu przystałam. Był wieczór przez co zrobiło się chłodniej i przyjemnie było wybrać się na spacer. Isco złapał moją dłoń i przyciągnął mnie do siebie. Teraz wyglądaliśmy jak zakochana para nastolatków, ale wcale mi to nie przeszkadzało.
  - Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że jesteśmy razem. Nie spodziewałem się, że to wszystko tak się potoczy.
  - Ja też nie - lekko się uśmiechnęłam. - Życie płata nam figle każdego dnia.
  - Ale to dobre figle.
  - Życie ma dobrego pomocnika. Carol zadbała o wszystko.
  - Dlatego Jese nazywa ją aniołem.. - zaśmiała się cicho piłkarz.
  - Bo nim jest. Z tymi blond włosami tak wygląda.
  - I z brzuszkiem! Ślicznie wygląda.
  - Prawda - pokiwałam twierdząco głową. - Ciąża jej służy. Ja już nie mogę się doczekać, kiedy się urodzi. Mały Jese też już chce się bawić z siostrzyczką.
  - A my?
  - My? - przystanęłam i spojrzałam na niego zdziwiona. Uśmiechnął się słodko i potarł swoim nosem o mój.
  - Chyba chcesz mieć dzieci, co? Bo ja chcę. Najlepiej piątkę!
  - Myślę, że przesadzasz - zachichotałam cicho. Jakoś jeszcze nigdy nie myślałam o dzieciach. Żyłam chwilą, a obecnie skupiałam się na swojej pracy, a nie planowaniu rodziny. - Dwójka w zupełności wystarczy. Najlepiej chłopiec i dziewczynka.
  - Nuda - prychnął z uśmiechem. - Ale to później będziemy o tym rozmawiać. Może najpierw ślub.
  - Ślub?  Isco, przerażasz mnie!
  - Po prostu nie chce, abyś znów mi uciekła - powiedział zadowolony i ruszyliśmy dalej. Przez cały ten czas trzymał mnie za rękę i niczego więcej nie potrzebowałam.
  - O to się martwić nie musisz. Zawsze będę obok ciebie.
  - Cieszę się. To może pojedziemy do mnie i napijemy się wina? - zapytał.
   - Chcesz mnie upić.. Jak zawsze - zaśmiałam się, ale skinęłam głową. Jemu akurat nie mogłam odmówić, a doskonale wiedziałam jak Alarcon kocha wina. Miał ich naprawdę sporo i traktował je jak swoje skarby.
  Wróciliśmy pod stadion i wsiedliśmy do samochodu. Francisco szybko odpalił samochód i skierowaliśmy się w stronę domu. Doskonale znałam tę drogę, okolicę.. Praktycznie wszystko.
  - Jesteśmy - powiedział Alarcon i wysiadł z samochodu, który obszedł i po chwili otwarł mi drzwi. - Zapraszam - dodał z uśmiechem, podając mi dłoń, którą od razu złapałam.
  - Jaki z ciebie dżentelmen - zachichotałam cicho.
  - Jak zawsze - wzruszył ramionami i skierował się w stronę drzwi. Szybko je od kluczył i byliśmy już w środku. Isco od raz skierował się do swojej szafki z winami, a ja po kieliszki. - Wolisz białe czy czerwone? Chociaż.. Mam już tylko czerwone - zaśmiał się.
  - Jak to? - spojrzałam na niego zza szafek kuchennych.
  - Przez ostatni czas nie miałem ochoty się tym zajmować, a wszystko co miałem po prostu wypiłem.
  - To wypijemy czerwone - uśmiechnęłam się szeroko i wyjęłam z szafki odpowiednie kieliszki oraz wyjęłam otwieracz z jednej z szuflad. W międzyczasie pozbyłam się swoich sandałów i udałam się na kanapę, gdzie czekał już na mnie Alarcon. Nalał nam do kieliszków wina i mocno mnie przytulił.
  - Kocham cię, wiesz? - wyszeptał mi do ucha.
  - Wiem - zachichotałam cicho i wpiłam się w jego usta. Nie sądziłam, że właśnie tego mi brakowała. Jego obecność była dla mnie najważniejsza.

  Obudziłam się wtulona w męski tors. Uśmiechnęłam się pod nosem i delikatnymi ruchami zbliżyłam się do twarzy Alarcona i cmoknęłam go w policzek. Od razu otworzył oczy i mocniej mnie do siebie przytulił.
  - Część, piękna - wymruczał słodko. Zaśmiałam się cicho i zaczęłam kręcić kółeczka na jego klatce piersiowej. - Wyspałaś się?
  - Gdybyś dał mi spać, to na pewno bym to zrobiła, a tak to nie miałam kiedy..
  - Nie słyszałem, abyś narzekała - mruknął, a ja poczułam jak moje policzki zaczynają płonąć. - Wstajemy już?
  - Musimy, bo wieczorem mam samolot.
  - Samolot? - powtórzył cicho, marszcząc brwi.
  - No tak. Muszę wrócić do Londynu.
  - Ale tak na stałe? - dalej pytał.
  - Nie wiem, Isco. Mam tam pracę, mamę, przyjaciół.. Nie mogę wszystkiego rzucić w jeden dzień - powiedziałam cicho. Nie miałam pojęcia jaka będzie jego reakcja, ale wiedziałam, że nie będzie zadowolony, że wyjeżdżam. Na dodatek będę musiała porozmawiać z szefem o naszych relacjach, ale tego Alarconowi wolę nie mówić. - Wszystko w porządku? - dodałam, bo zamilkł.
  - Tak - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Rozumiem, że musisz tam polecieć. Będę tęsknił.
  - Ja też - cmoknęłam go w policzek. - Porozmawiam z mamą i wspólnie podejmiemy jakąś decyzję. Jeśli będzie chciała wrócić do Hiszpanii, to na pewno chętnie to zrobię, ale jeśli nie.. Wiesz, że ona wiele dla mnie poświęciła po tym wszystkim. Nie chce jej zostawiać tam samej.
  - Dobrze. Będę czekał na waszą decyzję - wstał i podał mi rękę. Wspólnie udaliśmy się do łazienki, a następnie zjedliśmy śniadanie. Isco jadąc na trening podrzucił mnie do Rodriguezów, gdzie porozmawiałam z przyjaciółką i spakowałam swoje rzeczy. Niestety obowiązki czekały i musiałam wracać do domu.

 _ _ _

Hej, hej!

Ufff - po długim miesiącu w końcu przybywam z rozdziałem. Mam nadzieje, że to coś powyżej wynagrodzi Wam moją nieobecność. Mnie osobiście rozdział bardzo się podoba. Czekałam na to, aby byli szczęśliwi :)

PS. Wasze blogi nadal odwiedzam, więc bądźcie cierpliwi. 


8 komentarzy:

  1. No to na miłości się im zabrało :D Jestem ciekawa jak na to zareaguje jej matka.. I co zadecydują!
    Czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Się romantycznie zrobiło 😍 Cudowni są razem, chociaż mam delikatne wrażenie, że chcesz tu jeszcze namieszać. Obym się myliła! Chociaż? Wtedy dłużej mogłabym czytać Twoje 'małe dziela' ❤️
    Czekam na następny 😘

    OdpowiedzUsuń
  3. oh, jak romantycznie! <3 brakowało mi tego tutaj ;) liczę na to, że mama Lili się zgodzi na powrót do Hiszpanii, a Isco szybko zabierze się za wypełnianie tych słów, jakie powiedział odnośnie rodziny...:>
    czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział genialny!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
    Przepraszam za krótki komentarz, ale egzaminy się zbliżają wielkimi krokami i muszę zacząć do nich powtarzać to i owo. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
    Buźka. ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! ;*
    Jej, cieszę się, że wreszcie mogłam coś u Ciebie poczytać! ;D ;* Naprawdę, brakowało mi tego opowiadania. :(
    Ten rozdział - taki, jaki lubię. <3 Klimat: romantyczny. Kocham. <33
    Ciekawe, czy Lili dostanie zgodę na powród do Hiszpanii... W zasadzie, można zakładać każdy scenariusz. :)
    Czekam na więcej, buziam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! :)
    Rozdział przeczytałam już w tygodniu, ale zabrakło mi czasu na jego skomentowanie, więc zjawiam się dziś. :)
    Wiesz jak mnie oczarowałaś tym rozdziałem? ^^ Jestem w siódmym niebie! :D
    Niesamowicie spodobała mi się ta randka. Była taka... oryginalna. Nie sądzę, by każdy mężczyzna zabierał swoją dziewczynę na stadion lub do swojej pracy. Ale wiesz co? Podoba mi się to! ^^ Isco dzieli się z Lili tym, co jest dla niego ważne. Dzieli się z dość ważną osobą w jego życiu wszystkim tym, co jest dla niego ważne. ♥
    A ta piątka dzieci to powaliła mnie na kolana. ^^ Już takie deklaracje? :D Super! :)
    Niestety smuci mnie wiadomość, że Lili musi wracać. Może jej mamie też brakuje Hiszpanii? Może jednak by wróciła? Och, oby się tak stało! ♥ A jeśli Lili nie będzie mogła wrócić... Niech Isco do niej pojedzie. ♥ Tak romantycznie... ^^
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział. Nie dziwię się, że dla niej jest ważna matka i fajnie, że to zaakcentowałaś. Mam nadzieję, że mimo wszystko jednak wybiorą Hiszpanię...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja bym chciała taką randkę!
    Jejku, naprawdę zazdroszczę Lili! *.*
    Ta rozłąka...
    Oby była jak najkrótsza. Mam nadzieję, że z mamą szybko opuści Londyn.
    Isco jest taki kochany ^^
    Czekam na kolejny ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Template made by Robyn Gleams