16.02.2016

rozdział jedenasty

   Całą noc przepłakałam. Nie rozumiałam już samej siebie i czułam, że się pogubiłam. Pogubiłam się w tych wszystkich uczuciach, które od jakiegoś czasu cały czas próbowałam odsuwać na bok. Nie chciałam ich. Nie chciałam się przyznać, że czuję coś do młodszego Alarcona. Cały czas wydawało mi się, że to niemożliwe, a jednak..
   Obudziłam się z wyraźnymi worami pod oczami. Spędziłam sporo czasu przed lustrem, aby to zatuszować podkładem i innymi cudotwórczymi kosmetykami, ale i tak było wyraźnie widać, że mało spałam. Po wyjściu z łazienki wybrałam dla siebie wygodne ciuchy i zeszłam na dół, gdzie przy stole siedziała już blondynka i sprzątała po śniadaniu.
   - Właśnie się do ciebie wybierałam - powiedziała, kiedy tylko mnie zobaczyła. Na szafce kuchennej stała tacka z przygotowanym jedzeniem dla mnie.
   - Nie musiałaś - uśmiechnęłam się lekko i sięgnęłam po kubek z kawą. - Ale tylko to mi będzie potrzebne, bo nie jestem głodna.
   - Stało się coś?
   - Nic - pokręciłam przecząco głową, siadając na wysokim krześle tuż przy małej wysepce. - Trochę wypiłam i boli mnie głowa.
   - Do której balowałyście? - zapytała ze śmiechem.
   - Ja wyszłam zaraz po tobie. Jakoś nie miałam ochotę na zabawę - wzruszyłam ramionami, a ona spojrzała się na mnie. Wiedziałam, że zaraz zacznie wypytywać się o Isco.
   - To przez niego, prawda? Wiedziałam, że nie powinniśmy tego robić, ale Jese tak naglegał.. Zapewniał mnie, że on cię nie zrani, a tu popatrz. Czemu ja go posłuchałam?! - zaczęła wymachiwać rękoma, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Byłam wdzięczna za taką przyjaciółkę, która tak się o mnie martwiła.
   - To nie twoja wina. Ani twoja, ani Jese - powiedziałam pewnie. - Nawet nie Alarcona. To ja sobie wszystko komplikuje.
   - Nie rozumiem - zmrużyła brwi.
   - Uwierz, że ja też nie. Nie rozumiem samej siebie, bo Francisco to wspaniały chłopak i widać, że mu zależy, a ja go po prostu odpycham Nie jestem jeszcze na to wszystko gotowa.
   - Jesteś gotowa. Przesiedziałaś więcej niż pół roku prawie na drugim końcu świata..
   - Londyn to nie koniec świata - wtrąciłam się.
   - Nie przerywaj mi - powiedziała blondynka. - Przesiedziałaś tam i się ukrywałaś przed Isco, ale wszystkim wmawiałaś, że chcesz zacząć od nowa. Nie potępiam cię za to, ale Lili! Który inny facet czekałby na ciebie?! Który facet ryzykowałby utratę rodziny?!
   - Nie wiem.. Może masz rację - jęknęłam, wbijając swój wzrok w białe, połyskujące płytki.
   - Oczywiście, że mam rację. Zawsze mam, tylko ty mnie nie słuchasz!
   - Wiem, Carol, wiem. Nie musisz mnie jeszcze bardziej dobijać.
   - Dobijać? - powtórzyła ze złością w głosie. - Ja nie wiem, co ty tu jeszcze robisz! Już dawno powinnaś być pod drzwiami Alarcona. Radzę się pośpieszyć zanim on zmieni zdanie.
   - Masz rację. Dzięki - rzuciłam w jej stronę ciepły uśmiech i wstałam, ruszając na górę. Szybko się przebrałam i biegiem zeszłam do dół. Popatrzyłam jeszcze na blondynkę, która uśmiechnęła się do mnie szeroko i wyszłam z budynku. Przed domem czekała już na mnie taksówka, więc szybko do niej wsiadłam.

   Dojechałam pod dom Alarcona i przez chwilę wahałam się czy dobrze robię. Wątpliwości dopadały każdego i tłumaczyłam sobie, że to normalne, ale w tej sytuacji tak nie powinno być.. Kocham Isco i jestem pewna, że to właśnie z tym facetem chce spędzić resztę życia.
   Podeszłam do drzwi i zapukałam cicho. Minęła chwila zanim otworzył, ale w końcu pojawił się w drzwiach. Uśmiechnął się lekko na mój widok.
   - Cześć - powiedział.
   - Hej.. Wybacz, że mówię to tak od razu, ale nie chce stchórzyć. Przemyślałam wszystko i wiem, że chce z tobą być. Niepotrzebnie wyjeżdżałam do Londynu, bo mogliśmy porozmawiać i dojść do porozumienia.
   - Wow.. - jęknął cicho. Chyba nie spodziewał się takich słów i ja sama byłam zdziwiona, że tak dobrze mi poszło. Jeszcze w taksówce myślałam, żeby zrezygnować i wrócić do Londynu najbliższym samolotem, ale posłuchałam swojego serca. Rozum na razie odłożyłam na bok.
   - Mogę wejść? - zapytałam, bo nadal stałam przed jego drzwiami. Pokiwał głową i wpuścił mnie do środka. Weszłam i o mało nie dostałam ataku serca, bo tuż przy drzwiach stali rodzice Francisco oraz jego starszy brat z dziewczyną. To musiała być jego ukochana, bo miała lekko zaokrąglony brzuszek.   
   - Dzień dobry - dodałam po chwili zmieszana. Nie spodziewałam się tu ich i gdybym tylko wiedziała, to na pewno zostawiłabym tę rozmowę na później.
   - Dzień dobry, Alice. Dobrze cię znów widzieć - uśmiechnęła się do mnie Maria. Poczułam ulgę, bo myślałam, że powie coś niemiłego lub każde mi po prostu wyjść. Jednak Isco miał rację, że nie mieli do mnie żalu.
   - To ta Alice? Ta żmija, która spała z Isco? - zapytała brunetka.
   - Viola.. Nie mów tak - pouczył ją szybko Antonio. - Pójdziemy na górę, a wy sobie porozmawiajcie - spojrzał na brata.
   - Właśnie. Jak coś ustalicie, to nas zawołajcie. Może będziemy mieli podwójny ślub - puścił do mnie oczko Paco i cała czwórka skierowała się w stronę schodów.
   - Przepraszam za to.. Viola ma teraz humorki i na wszystko tak reaguje - skrzywił się Alarcon.
   - Powiedziała prawdę. Przecież sypialiśmy ze sobą, prawda? - spojrzałam na niego, a on pokiwał głową z uśmiechem.
   - Cieszę się, że zdecydowałaś się tutaj przyjść. Twoje słowa znaczą dla mnie naprawdę wiele.
   - Ale.. - spojrzałam na niego z niepokojem.
   - Nie ma żadnego ale, Ali - złapał mnie za dłoń i przyciągnął do mnie. - Kocham cię - wyszeptał mi do ucha, a na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech. Przymknęłam oczy i delektowałam się jego obecnością. W tej chwili byłam szczęśliwa.
   - Isco?
   - Hmm? - wymruczał. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego.
   - Właśnie zdałam sobie sprawę, że to pierwszy raz, kiedy my się tak przytulamy bez strachu.. Teraz w końcu mogą na nakryć.
   - To prawda. Muszę przyznać, że to miłe uczucie.
  - Bardzo - cmoknęłam go szybko w usta i w tej chwili do salonu wrócił starszy z braci Alarcon. W pierwszej chwili odskoczyłam od Isco, ale po chwili uświadomiłam sobie, że już tego nie muszę robić. Nigdy więcej.
   - To naprawdę zabawna sytuacja - odezwał się Antonio. Stanął przy blacie i sięgnął po szklankę, do której nalał soku. - I nigdy bym się nie spodziewał, że nasza trójka tak skończy, ale wiecie co? - spojrzał na nas, a my tylko skinęliśmy głową. - Cieszę się, że tak to się skończyło. Wszyscy jesteśmy szczęśliwi.
   - To akurat prawda - odezwał się Isco, ściskając moją dłoń. - Wszystko się nam ułożyło.
   - Tylko twoja ukochana mnie nienawidzi.. Chyba nie będziemy mogli urządzać sobie rodzinnych spotkań.
   - O nią się nie martwcie. Ja nad wszystkim panuje - odezwał się ze śmiechem Antonio i wskazał na szklankę z sokiem. - Właśnie po to mnie wysłała. Muszę już iść na górę - dodał i po chwili zniknął nam z oczu.
   - Ty nie będziesz taka marudna w ciąży, prawda? - spojrzał na mnie Alarcon.
   - Dopiero co wyznałam ci miłość, a ty już planujesz dzieci? Szybki jesteś.
   - Już nie będę wspominał kto zaciągnął mnie do łóżka od razu jak się wprowadził.. - mruknął ze śmiechem. Od razu za to oberwał. - I tak cię kocham - dodał od razu z uśmiechem.
   - Wiesz.. Muszę wracać do Carol. Na pewno czeka na jakąś wiadomość.
   - Racja. Widzimy się wieczorem?
   - Jasne. Przyjedź po mnie koło 20 - uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek. - I wymyśl coś szczególnego, bo to nasza pierwsza randka. Do zobaczenia! - puściłam jeszcze do niego oczko i skierowałam się w stronę wyjścia. Isco zaśmiał się tylko pod nosem i odprowadził mnie do drzwi, skradając jeszcze szybkiego buziaka.
   Nie zamawiałam taksówki, tylko postanowiłam się przejść. Miałam tyle do przemyślenia.. Promienie słońca delikatnie muskały moją skórę, a ja szłam i ciągle się uśmiechałam. Byłam przepełniona szczęściem. Nie sądziłam, że powrót do Madrytu da mi tak wiele powodów do uśmiechu, a jednak.. Zrozumiałam, że to właśnie tutaj jest moje miejsce. Przy Isco i przy mojej wspaniałej przyjaciółce, która najbardziej walczyła o moje szczęście i miłość. Nigdy się jej za to nie odwdzięczę. To, co zrobiła, na zawsze pozostanie w moim sercu.
   Minęło sporo czasu zanim wróciłam do domu Rodriguezów. Weszłam do środka i od razu usłyszałam radosne śmiechy Juniora i Jese. Bawili się w salonie, a ich ukochana blondynka oglądała serial. Na pewno jeden z jej ulubionych. Kochała je.
   - Nie przeszkadzam? - zapytałam z lekkim uśmiechem, a Caroline od razu na mnie spojrzała. Było widać, że czekała na mnie, bo na jej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech.
   - Siadaj - poklepała miejsce obok siebie i spojrzała na Jese.
   - To jest właśnie ten moment, kiedy musimy sobie stąd iść - mruknął do małego i zabrał go na ręce. - Nie plotkujcie za dużo - podszedł do blondynki i ucałował ją w czoło.
   - Ten twój to dobrze cię zna - zaśmiałam się pod nosem.
   - On po prostu wie, że jestem ciekawska i muszę wszystko wiedzieć. Przy dziecku niekomfortowo się rozmawia o takich sprawach, a i tak mieli iść pograć na taras.
   - I na dodatek będziemy obgadywać jego kumpla z drużyny.
   - Ja mam nadzieje, że to będą same komplementy, co? - spojrzała na mnie.
   - Tak - uśmiechnęłam się szeroko. - Miałaś rację, Carol. Moje miejsce jest obok Isco i minęło sporo czasu zanim to zrozumiałam, ale to wszystko dzięki tobie. Gdyby nie ty..
   - Przestań - szybko mi przerwała.
   - Taka prawda. Gdybyś mi nie nagadała, to szybko bym stąd wyjechała i nawet nie pomyślała o tym, by pójść do Isco. Wróciłabym do Londynu i udawała, że wszystko jest w porządku, a obie wiemy, że tak by by nie było. Ja go kocham.
   - Wow.. Nigdy nie sądziłam, że to usłyszę z twoich ust, ale cieszę się. Zasługujecie na szczęście - uśmiechnęła się i mocno mnie przytuliła.
_ _ _

Wybaczcie, że tak długo mnie tu nie było.. Musiałam dużo pracować, a na dodatek przeprowadzałam się do innego mieszkania. Styczeń to był naprawdę ciężki miesiąc, ale teraz wszystko się normuje :)
I udało mi się nadrobić zaległości. Przynajmniej tak mi się wydaje, więc jeśli nie dotarłam do waszego bloga, to krzyczcie w komentarzach! Na pewno zajrzę :)

Myślę, że ten rozdział fajnie ukazuje przyjaźń Carol i Alice.. Każdemu życzę takiej przyjaciółki, bo sama Caroline jest wzorowana na kimś, kto jest mi bardzo bliski. Jeśli to czytasz, to wielkie dzięki za tyle pięknych i burzliwych lat!! :* :*


9 komentarzy:

  1. Jak cudownie jest oderwać się od geografii politycznej i różnych dziwnych teorii wielkich znawców i przeczytać w końcu coś przyjemnego. Tak długo czekałam na moment, kiedy oni w końcu będą razem i się doczekałam! Warto było, zdecydowanie :D
    Świetny rozdział i oby kolejny był szybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię Violę. I jej charakterek! I jej humorki (i tu jest ten moment, kiedy chce się wstawić ale nie może...) :D
    Cieszę się, że Ali i Isco sobie wyjaśnili parę rzeczy, a rodzina piłkarza nie skacze na nią z pazurami. Oby wszystko było już tylko dobrze :)
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Viola dowaliła, że tak powiem. ale w ciąży... to zrozumiałe :D
    no i wreszcie jest słodko, aw <3 oby tak było do końca...:)
    czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem :)
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Lili pojechała do Isco, a jeszcze bardziej, w jaki sposób została odebrana przez jego rodzinę.
    Wszystko jest na dobrej drodze do ich szczęścia! ^^
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest! Doczekałam się Lili i Isco. <3 Cieszę się, że dziewczyna została dobrze przyjęta przez rodzinę Isco, bo po tym co narobiła wraz z piłkarzem mogło być różnie.. Viola pokazała charakterek, ale to zapewne przez ciąże, także trzeba jej wybaczyć.
    Czekam na kolejny i do zobaczenia! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeej!
    Obawiałam się trochę reakcji rodziny Isco na Lily, ale widzę, że wdzięk dziewczyny potrafi dostrzec każdy i wszystko poszło pomyślnie. :) To się liczy! ;D
    Viola mnie rozwala hahah No, taka klasyczna kobieta w ciąży. :D W sumie, to z tego powodu można jej wszystko wybaczyć, no nie? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że sytuacja jest stabilna i obyło się bez większych awantur i innych takich. Zawsze lepiej, jak wszystko jest wyjaśnione, a ludzie pogodzeni.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej Kochana! ;*
    Na samym początku chcę Cię bardzo przeprosić za to, że musiałaś tak długo czekać na to, aż ja łaskawie się zjawię. ;/ Nie mam nic na moje usprawiedliwienie, prócz szkoły. :(
    Rodział jest doskonały! :D I to pod każdym możliwym względem! ♥ Oczarowałaś mnie! :)
    Jakże się cieszę, że Lili posłuchała swojej przyjaciółki. ^^ Zauważyłam, że Caro już nie pierwszy raz dobrze doradziła naszej bohaterce. :) W sumie ma dobrą argumentacje i niesamowite podejście do ludzi. ^^
    Kurczę, kiedy Lili wyznała miłość Isco, poczułam, że nie tylko jej, ale i mnie z serca spadł ogromny kamień. Jednak kiedy okazało się, że za drzwiami znajduje się Antonio i rodzice braci, poczułam się nieco zażenowana. xd Noramlnie, jakbym to ja była na miejscu naszej bohaterki. :P Ale na całe szczęście przyjęli ją dość ciepło. :)
    I jestem niesamowicie szczęśliwa, że Antonio tak zareagował. :) W końcu nie ma za złe naszej Lili, że chce być szczęśliwa u boku jego brata. :) Co do jego partnerki... nieco mnie odepchnęła swoim zachowaniem i nie lubię jej, ale jak wiadomo: tylko krowa nie zmienia zdania, więc kto wie, może jeszcze ją polubię. :)
    Naszej dwójce życzę duuużo szczęścia! *.*
    Czekam na kolejny! ♥
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem, że rozdział był publikowany około miesiąca temu, ale ja dopiero dzisiaj mam czas, aby tutaj zajrzeć i zostawić po sobie jakiś ślad. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
    Rozdział genialny. Cieszę się, że Lily i Isco są razem. No i że jego rodzina ponownie ją tak jakby zaakceptowała.
    Bardzo spodobała mi się postawa Antonio. Został skrzywdzony przez dwójkę poniekąd najbliższych mu osób, ale potrafił wybaczyć i choć trochę zapomnieć. Plus będzie miał teraz większą rodzinkę. :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę Ci Kochana
    Buźka. ;*

    OdpowiedzUsuń

Template made by Robyn Gleams