Czas płynął nieubłaganie. Był koniec listopada, więc dni stawały się zimniejsze, a wieczór również przychodził coraz szybciej. Najwięcej czasu poświęcałam nauce i do Malagi wracałam co dwa tygodnie, co bardzo nie spodobało się Antonio. Ja również za nim tęskniłam, ale zależało mi na studiach, bo tak naprawdę po to przyjechałam do stolicy. Starszy Alarcon zaczynał mieć z tym coraz więcej problemów.
Niedzielnym wieczorem wracałam do Madrytu. Na dworze było ciemno i zimno, więc poprosiłam Francisco, aby po mnie przyjechał. Zjawił się po niecałych dziesięciu minutach z lekkim uśmiechem na ustach. Zabrał ode mnie walizkę i zapakował ją do bagażnika, a ja sama zajęłam miejsce obok kierowcy na, które po chwili zjawił Isco.
- Jak tam w Maladze? Co słychać nowego? - zapytał, ściszając muzykę w radiu.
- W sumie to nic - uśmiechnęłam się blado. - Nic nowego.
- A co u Antonio? I rodziców?
- Też wszystko dobrze.
- To się cieszę. Chciałbym ich odwiedzić, ale niestety muszę czekać na przerwę świąteczną - westchnął cicho.
- Maria mówiła, że przylecą na Gran Derbi - mruknęłam, a on spojrzał na mnie. Nie wiem dlaczego był zdziwiony, bo przecież jego rodzice nigdy by nie odpuścili meczu z Barceloną! Zawsze go wspierają, więc i w weekend na pewno przyjadą.
- No tak. Jakbym mógł zapomnieć - zaśmiał się pod nosem. - Lili, stało się coś? - zapytał po chwili ciszy.
- Nie.
- Widzę, że coś jest nie tak. Powiesz mi?
- Nie chce o tym rozmawiać - szepnęłam, odwracając głowę w stronę szyby. Nie chciałam, aby widział, jak samotna zła spływa po moim policzku.
- Stało się coś w domu? Coś nie tak z twoją mamą? - pytał dalej.
- Wszystko w porządku - próbowałam mówić normalnym głosem.
- Nie jest w porządku, jeśli się tak zachowujesz - stanął na czerwonym świetle i złapał mnie za rękę. - Chodzi o Antonio?
- Tak - pokiwałam głową, odwracając głowę w jego stronę. - Chodzi o Antonio - powtórzyłam po nim, czując, że zaczynam się rozklejać.
- Zabije tego debila! - przywalił ręką w kierownicą i ruszył, bo samochody z tyłu zaczynały na nas trąbić.
- Uspokój się, bo chce żywa dojechać do domu - powiedziałam poważnie, a Isco właśnie skręcił w drogę prowadzącą do jego willi. Dojechaliśmy do domu w ciszy.. Chociaż nie. Alarcon co chwilę wyzywał swojego brata i chciał do niego dzwonić, ale wyrwałam mu telefon. Naprawdę nie chciałam, aby cokolwiek robił w tej sprawie. Zatrzymał samochód pod domem i oboje wysiedliśmy. Ja od razu ruszyłam do swojego pokoju, a Isco zaraz za mną z moją walizką, którą zostawił obok szafy.
- Jest zły, że spędzam z nim tak mało czasu - powiedziałam, siadając na puchowym łóżku.
- Myślałem, że to rozumie. Przecież studiujesz i nie możesz być w dwóch miejscach na raz - usiadł obok mnie.
- Ja też tak myślałam, a jest inaczej. W piątek się pokłóciliśmy, a w sobotę wyszedł z Rubenem na imprezę i nie odezwał się już do mnie.
- Idiota - skwitował Isco i objął mnie ramieniem. - Mam z nim porozmawiać?
- Nie. Proszę, nie dzwoń do niego - szepnęłam cicho, a on skinął głową na znak rozumienia. - Nie chce, aby wiedział, że się tobie zwierzam. Mógłby się głupio czuć.
- Może to by mu przemówiło do rozumu - warknął. - Powinien już tutaj być i czekać z bukietem kwiatów na ciebie!
- Daj spokój.
- Zadzwonię do niego i obiecuje, że tylko z nim na spokojnie porozmawiam, dobrze? - spojrzał na mnie, a ja lekko skinęłam głową. I tak lepszego pomysłu nie miałam.
Wstał z łóżka i wyszedł z pokoju kierując się schodami na dół. Widziałam, jak wybiera numer i przykłada sobie komórkę do ucha. Usiadłam na samej górze schodów i próbowałam coś pod słyszeć, ale niestety byłam za daleko. Jednak byłam zdziwiona, bo Isco ani razu nie podniósł głosu, tylko spokojnie mówił. To naprawdę coś nowego, bo przeważnie, jeśli jest zdenerwowany, to krzyczy i rzuca czym popadnie. Ale jeszcze bardziej dziwiłam się jego zachowaniu, bo kłótnia pomiędzy Antonio a mną tak naprawdę była mu na rękę, a on teraz sam próbował nas pogodzić. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że pomiędzy mną a Francisco wszystko jest już w porządku.
Wróciłam do swojego pokoju i postanowiłam przygotować się na jutrzejsze zajęcia. Spakowałam do torby potrzebne książki oraz zeszyt i mały piórniczek. Wrzuciłam też swoją pracę, nad którą ostatnio ciężko pracowałam. Mam nadzieje, że Tekla mi ją zaliczy. Wyciągnęłam z szafy czystą piżamę oraz ręcznik i skierowałam się do swojej łazienki. Nalałam do wanny gorącej wody i wygodnie się w niej usadowiłam. Potrzebowałam chwili relaksu, aby się trochę odstresować.
Kilka minut później usłyszałam, jak drzwi od mojego pokoju się otwierają. Domyśliłam się, że to Isco, więc pospiesznie wyszłam z wanny i owinęłam się puszystym szlafrokiem. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, jak poszła rozmowa z Antonio.
- Zaczekaj chwilkę! - rzuciłam w stronę drzwi i po chwili wyszłam z łazienki. - Przepraszam, że trochę to trwało - dodałam, siadając obok niego na łóżku.
- Nie szkodzi - machnął ręką.
- I co?
- Jak zwykle posłuchał swoich głupkowatych kolegów i postanowił dać ci nauczkę - prychnął zły. - A to niby ja jestem tym młodszym i głupszym!
- Isco, ale spokojnie..
- Spokojnie?! - wrzasnął i wstał z łóżka. - Jak on może tak traktować swoją dziewczynę?! Bo koledzy mu kazali? Co za dupek!
- Isco, spokojnie. To jest jednak twój brat - upomniałam go.
- Ale za mądry to on nie jest! - nadal mówił podniesionym głosem. Rozumiem, że mógł się zdenerwować, ale aż tak wściec? On zachowywał się jakby to dotyczyło jego, a nie mnie oraz Antonio. - Przyjedzie jutro - dodał po chwili.
- Cieszę się - na mojej twarzy momentalnie pojawił się lekki uśmiech. - Dziękuję, że z nim porozmawiałeś.
- To nie koniec. Spakuj się i pojedziecie sobie gdzieś na kilka dni. Ja zadzwonię do mamy, że ma zastąpić w sklepie Antonio.
- Nie musisz tego robić..
- Ale chce - spojrzał na mnie. - Robię to też dla swojego brata, który niestety jest idiotą.
- Dziękuję. Naprawdę dziękuję - szepnęłam cicho.
- Nie mogę patrzeć, jak cierpisz. Dlatego to zrobiłem - powiedział i stanął obok drzwi. - Pójdę już. Dobrej nocy.
- Dobranoc - skinęłam głową i wślizgnęłam się pod miękki koc. Isco wyszedł z pokoju, a ja odebrałam wibrujący telefon. To był Antonio z przeprosinami, których nie mogłam oczywiście odrzucić. Chciałam, aby był już tu przy mnie.
W poniedziałek z samego rana zjawił się u nas starszy z Alarconów. Przywitaliśmy go obfitym śniadaniem i szerokimi uśmiechami. Isco i ja naprawdę się za nim stęskniliśmy, chociaż ja widziałam go w sobotę, jednak nie były to miłe odwiedziny. Dla mnie miał bukiet czerwonych róż na przeprosiny, a dla Isco wino do jego kolekcji zapewne w podziękowaniu za sprezentowanie nam wycieczki.
- Wiecie, że nigdy nie byłem romantykiem, więc wysyłam was do Londynu - powiedział młodszy Alarcon, kładąc dwa bilety na blat stołu. - Hotel macie już zarezerwowany. Niczym się nie musicie martwić.
- Isco.. Przecież bym zapłacił - odezwał się Antonio. Na kilometr było widać, że głupio się czuje, że to jego młodszy brat za wszystko zapłacił. Widać, że był tym skrępowany.
- To prezent dla was - spojrzał na mnie. - Wykorzystajcie to i dobrze się bawicie.
- Na pewno będziemy. Dzięki - rzuciłam w jego stronę, a on lekko się uśmiechnął.
- Niestety na lotnisko musicie się wybrać taksówką, bo ja muszę jechać na trening. Obowiązki - przekręcił oczami, dokańczając kubek z kawą. - Odezwijcie się, jak będzie na miejscu! - dodał, wstając od stołu. W biegu założył jeszcze na siebie kurtkę i wyszedł.
- Nie powinienem przyjmować takiego prezentu - westchnął Antonio.
- Na pewno to sporo kosztowało, ale on chciał nam tylko pomóc. To dobry chłopak - uśmiechnęłam się lekko. Teraz mogłam być w stu procentach spokojna. Między mną i Isco nie było już nic i z czystym sumieniem mogłam powiedzieć, że nie dochodzi już do naszych zbliżeń. Tylko rozmawiamy.
- Wiem - skinął głową. - I wiem też, że bardzo chciałaś jechać do Londynu - przyciągnął mnie do siebie i ucałował w czubek głowy. Jak zawsze był opiekuńczy i kochany, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w miniony weekend nieźle nabroił.
- Nikt nie zna mnie tak dobrze, jak ty - na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Posprzątajmy tu i zamówmy taksówkę. Nie możemy się przecież spóźnić!
- Jak zwykle masz rację - zaśmiał się pod nosem i wypuścił mnie z swoich ramion. - Czym prędzej skończymy, tym lepiej - dodał, zbierając brudne naczynia ze stołu. Sprzątanie poszło nam bardzo szybko. Zdążyłam nawet powycierać naczynia, bo Antonio zajął się taksówką oraz naszymi walizkami. Kilka minut później siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy na madryckie lotnisko Barajas.
Lot nie trwał zbyt długo. Może jakieś trzy lub cztery godziny. Ja słuchałam muzyki, a mój ukochany spał na moim ramieniu, jednak co chwilę się budził, a ja informowałam go, że to jeszcze nie czas. Wyglądał wtedy naprawdę słodko.
Londyn przywitał nad deszczową pogodą, co wcale mnie nie zdziwiło. Jednak ja lubiłam deszcz. W Hiszpanii zazwyczaj grzeje słońce, jest parno, a ten klimat to miła odmiana. Dojechaliśmy taksówką do hotelu. Oczywiście hotel był pięciogwiazdkowy, bo Isco musiał się popisać.Wcale mnie to nie zdziwiło..
- Młody się postarał - zaśmiał się Antonio, przytulając mnie od tyłu. Pogłaskałam go po dłoniach i uśmiechnęłam się pod nosem. Miał rację.
- Jest dobrym bratem, prawda?
- Najlepszym - cmoknął mnie w policzek. - Chociaż czasem trzeba go ustawić do pionu - zaśmiał się po chwili.
- Tak, to prawda - skinęłam głową.
- Chcesz odpocząć czy idziemy zwiedzać Londyn?
- Żartujesz? Idziemy zwiedzać. Natychmiast!
_ _ _
Zapraszam Was jeszcze raz na mojego bloga o Davidzie Villi -> new-york-and-love
Ta miłość chyba nigdy nie zniknie <3
Isco jednak nie jest o Davidka zazdrosny :D
Miałam zjawić się wczoraj, ale czas tak przyspieszył, że się nie wyrobiłam... Tak więc jestem teraz. :)
OdpowiedzUsuńTobie się nie podoba? Och, przestań. Dla mnie jest bardzo, bardzo udany. ^^
Isco? Bardzo mnie zdziwił swoim zachowaniem. Skoro Lili mu się podoba, skoro teoretycznie chciałby coś więcej, to chyba nie powinien "reperować usterek" w związku Lili i Antonio... Ale chyba brat jest dla niego bardzo ważny. I w sumie ma rację, bo na świecie nie ma nic ważniejszego od rodziny. To przecież oni zawsze nas wspierają i są naszymi największymi kibicami... :) Cieszę się, że odpuścił. Bo przecież mógłby wykorzystać złe samopoczucie Lili i kłótnię z partnerem. ;)
Londyn? :D Ciekawe cóż tam się wydarzy.. ;)
No i PRZEMIŁY GEST ZE STRONY SPORTOWCA! :D
Czekam na kolejny!
Buziaki! :*
jak dojdzie co do czego, to Isco umie się zachować, wowowowo :o brawo, braciszku XD
OdpowiedzUsuńmi się rozdział podoba i to bardzo! aż się boję tego, co będzie w kolejnych... bo ta dobroć Isco za długo nie może trwać :v
czekam na kolejny!
Isco ładnie się zachował, fundując bratu i Lili ten wyjazd, ale... byłby jeszcze ładniej, gdyby wcześniej nie uwiódł mu laski :D
OdpowiedzUsuńLili z Isco są przyjaciółmi i to naprawdę fajnie wygląda. Dziewczyna może się mu wygadać, a on jej pomaga.
Nie dziwię się też Antkowi, że trochę poirytowało go, to że Lili jest ciągle tam, a on w Maladze. Zaczął świrować przez to i pewnie dlatego wyszła ta cała sytuacja, a koledzy to jeszcze podsycili.
Czekam na punkt kulminacyjny... I NADAL SZKODA MI ANTKA, ŻE LILI ZDRADZIŁA GO Z JEGO WŁASNYM BRATEM
Powiem Ci tak, że nie bardzo czaję Isco. Najpierw funduje wyjazd bratu Lilki, a wcześniej co robił z jego dziewczyną? Wolę nie odpowiadać. Tak nie bardzo rozumiem tej zagrywki... Może chce jakoś odpokutować? A zresztą nie wiem...
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co dalej, zwłaszcza z Antkiem! :))
Buźka. ;**
Hej, kochana!
OdpowiedzUsuńJestem i ja.
Isco... Z jednej strony fajnie się zachowal, no e z drugiej... Cóż... Widać, że kocha Lili, ogólnie fajna ich relacja jest teraz, ale jednak przespalam się z dziewczyną swojego brata, więc tu ma duży minus...
Antonio... Nie dziwię mu się. Znaczy wiadomo słabo się zachował, ale będę go bronić w tym opowiadaniu.
Lili... Ja nie wiem ona płacze, ale niech pomysł nad tym, co zrobiła. Może wtedy zrozumiem.
Przepraszam, że tak krótko, ale brak czasu to sprawia.
Pozdrawiam,
Anahi
Jestem :)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie pozwalam Ci narzekać, gdyż rozdział jest naprawdę świetny!
Wow, nie znałam Isco od tej strony, Miło, że zafundował Lili i bratu taką podróż, chociaż coś czuję, że w Londynie wolałby być on z Lili, niżeli jego brat :D
Czekam aż w końcu dojdzie do konfrontacji całej trójki. Może Antonio niedługo zacznie coś podejrzewać? Mam tyle pytań w głowie...
Do kolejnego!
Buziaki ;**
Niezły rozdział. Fajny prezent im zafundował, a przy okazji miło, że ich pogodził, a właściwie wytłumaczył bratu, co i jak.
OdpowiedzUsuńPoza tym patrząc na krótki fragment zapowiedzi następnego rozdziału umieram z ciekawości... Co to ma być? :P
W ostatnim czasie nadrobiłam wszystkie rozdziały, bo tak mi się spodobało to opowiadanie. Nie żałuję, naprawdę!
OdpowiedzUsuńWracając ... Isco naprawdę ładnie się zachował, że zafundował im małe wakacje do Londynu. Szczerze? Nie spodziewałam się po nim tego, ale widać, że się stara i że między nim a Lili nic już nie ma. Jestem strasznie ciekawa, jak to wszystko się potoczy i z niecierpliwością czekam, aż dodasz następny rozdział, piszesz świetnie, naprawdę świetnie. :)
Pozdrawiam i przy okazji zapraszam do mnie na prolog:
http://nunca-te-dajares.blogspot.com/