9.10.2015

rozdział czwarty

  Następnego dnia obudziłam się z mocnym bólem głowy. Miałam za swoje. Wypiłam zdecydowanie za dużo i teraz muszę cierpieć. Miejsce obok mnie było już puste, więc Antonio na pewno jest już na dole. Zwlekłam się z łóżka i skierowałam swoje kroki do łazienki. Zimny prysznic na pewno szybciej postawi mnie na nogi bym mogła pojawić się na uczelni.
  Spięłam długie włosy w kitkę i nałożyłam na twarz wyraźną warstwę podkładu, której zdecydowanie potrzebowałam. Podkreśliłam oczy rysując kreskę na powiece i musnęłam usta pomadką ochronną. Ubrana w przetarte jeansy, szarą bluzę i białe conversy zeszłam na dół. W kuchni przy stole siedział Isco, a po jego starszym bracie nie było śladu. Przestraszyłam się.. Miałam tylko nadzieje, że Francisco nic nie powiedział.
  - Dzień Dobry - powiedziałam niepewnie. Alarcon, który siedział do mnie tyłem, natychmiast się odwrócił i posłał mi lekki uśmiech. To chyba dobry znak.
  - Cześć, Lili. Antonio musiał już jechać, jeśli się zastanawiasz, gdzie go wywiało - od razu mnie poinformował. - Nie chciał cię budzić.
  - Ok - skinęłam głową i usiadłam obok niego. Na talerzyku leżały kanapki, którymi od razu się poczęstowałam. Isco wlał do szklanki soku i podał mi ją. - Dzięki - dodałam cicho.
  - Kazał cię też ucałować, ale myślę, że chyba sobie to darujemy - powiedział z wyraźnym rozbawieniem. - Wiesz, on chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że moglibyśmy się tak naprawdę pocałować.
  - I to cię tak śmieszy?
  - Trochę. Nie sądziłem, że można komuś tak bezgranicznie ufać.
  - To się nazywa miłość - mruknęłam cicho.
  - Szkoda tylko, że ta miłość jest jednostronna - syknął w moją stronę i wstał. Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale zdałam sobie sprawę, że nie warto. Nie chciałam wdawać się w kolejną pyskówkę. Wiedziałam, że Isco i tak będzie myślał i robił swoje. - Zaraz jadę na trening. Mogę cię porzucić na uczelnię, jeśli chcesz.
  - Nie mogę cię rozgryźć, Alarcon - jęknęłam cicho. - Raz jesteś miły, a raz nie. O co ci chodzi?
  - To chyba ta miłość, co? - puścił do mnie oczko.
  - Jesteś chory - pokręciłam głową i zaczęłam sprzątać ze stołu. Nawet nie chciałam myśleć o tym, że Francisco mógłby się we mnie zakochać. To było tak szalone, że aż niemożliwe.
  - Dlaczego od razu chory, co? - stanął obok mnie i zaczął mi pomagać.
  - Powtórzę to po raz setny: jestem z twoim bratem.
  - Ale to nie przeszkoda, by się w tobie zakochać. Jesteś ładną dziewczyną, sympatyczną.. Dobrze się całujesz - zaczął wyliczać, a mi o mało nie spadł talerz z rąk. Byłam zszokowana.
  - Twoje żarty nie są śmieszne, Isco.
  - To nie są żarty - powiedział poważne i zostawił brudne naczynia w zlewie. - Za pięć minut przy samochodzie - dodał i szybkim krokiem odszedł w stronę schodów.
  Posprzątałam do końca i sięgnęłam po swoją torbę. Zajrzałam do środka, by upewnić się, że mam wszystko i ruszyłam do drzwi. Isco siedział już w swoim Ferrari i czekał na mnie. Zakluczyłam drzwi i ruszyłam w jego stronę. Wsiadłam bez słowa i czekałam aż odpali.
  - Dlaczego nie ruszasz? - zapytałam, kiedy przed chwilę siedział w bezruchu.
  - Bo nie - burknął oschle.
  - Boże, Isco.. Nie będę tu siedzieć i czekać aż w końcu postanowisz jechać. Zamówię sobie taksówkę - powiedziałam zdenerwowana i miałam już wychodzić z samochodu, kiedy on złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Przybliżył się do mojej twarzy i zachłannie wpił w moje usta. Chciałam go odepchnąć i uderzyć, ale zamiast tego odwzajemniłam pocałunek i pozwoliłam, by wsunął swój język między moje wargi. - Nie, przestańmy. Nie powinniśmy - mówiłam, kiedy na chwilę odsunął się ode mnie.
 - Obydwoje wiemy, że jest inaczej niż nam się wydaje. Dlaczego udajesz, że nic do mnie nie czujesz? - zapytał poważnie.
  - Isco.. Ja nie wiem.. To chyba nie tak, jak myślisz.. - zaczęłam kręcić pod nosem. Naprawdę nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Po prostu nie chciałam mu przyznać racji, chociaż gdzieś tam w środku wiedziałam, że to co mówi nie jest tak do końca kłamstwem. Darzyłam go jakimś uczuciem, tylko cały czas to wypierałam. Nie mogłam tego zrobić Antonio.
  - Wiem. Jesteś z moim bratem - odparł zrezygnowany i odpalił samochód. - Sam sobie jestem winien. Mogłem..
  - Mogłeś mnie nie przyjmować, co? - weszłam mu w słowo.
  - Mogłem po prostu tego nie zaczynać. Gdybym wtedy cię nie pocałował, to wszystko byłoby normalnie.
  - Tylko ja też tego chciałam. Mogę sobie tłumaczyć, że to z tęsknoty za Antonio, ale jest inaczej.. Jesteś przystojnym i wspaniałym facetem, tylko, że nie moim. Ja już mam swojego wybranka - w końcu zdobyłam się na szczerość. Musiałam to w końcu wytłumaczyć jemu i sobie. - Zasługujesz na porządną dziewczynę, z którą będziesz mógł ułożyć sobie życie.
  - Może to głupie, ale chciałbym, abyś była to ty.
  - Ale to niemożliwe, więc proszę, zrób coś z tym - mówiłam błagalnym tonem. - Takie pocałunki nie mogą już mieć miejsca. Przecież w przyszłości będziemy rodziną!
  - Masz rację. Jak zawsze - pokiwał głową i skręcił w ulicę prowadzącą pod moją uczelnię. - Obiecuje, że to już się więcej nie powtórzy.
  - Dobrze. I obiecaj, że nie będzie już głupich podtekstów i sprzeczek - spojrzałam na niego z uśmiechem, a on pokiwał twierdząco głową.
  - Obiecuje - szepnął.
  - To widzimy się na obiedzie. Tylko bądź po mnie punktualnie! - pogroziłam mu palcem i wyszłam z samochodu, który właśnie zatrzymał. Naturalnie wszystkie dziewczyny pod budynkiem spojrzały się na Ferrari i Isco, który uwielbiał się lansować. Pomachał mi jeszcze i odjechał.

  Stałam pod budką, by kupić sobie jeszcze kubek mocnej kawy. Po wczorajszej imprezie nie czułam się najlepiej, więc postanowiłam wzmocnić się ciemną cieczą. Po zapłaceniu ruszyłam zadowolona w stronę uczelni z plastikowym kubeczkiem. Już miałam wchodzić na pierwszy schodek, kiedy poczułam na swoim ramieniu dłoń. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam Carol.
  - Hej - uśmiechnęłam się.
  - Widziałam cię z Isco przed szkołą - powiedziała poważnie. Miałam wrażenie, że jest zła.
  - Prawie codziennie mnie podwozi, więc to nic dziwnego.
  - Wtedy nie wiedziałam, że ze sobą sypiacie.
  - Carol!
  - No co? - wzruszyła ramionami, wzdychając cicho. - Nie mam racji?
  - Już nie.
  - Co już nie? - dopytywała dalej.
  - Nic - zirytowałam się.
  - Myślę, że odpuścimy sobie dziś zajęcia. Chodź - pociągła mnie za ramię. Zgodziłam się, bo wiedziałam, że z blondynką nie ma żartów. Jeśli coś sobie zaplanowała, to tak musiało być. A szczerze mówiąc, to nie miałam ochoty siedzieć na wykładach.
  Wsiadłyśmy do tramwaju i milczałyśmy. Nie chciałyśmy zaczynać tak delikatnego tematu w komunikacji miejskiej, więc w spokoju czekałam aż dojedziemy do kawiarni. W czasie drogi opróżniłam swój plastikowy kubeczek i czułam się trochę lepiej niż rano. Dwadzieścia minut później wysiadłyśmy i skierowałyśmy się do kawiarenki, którą dość często odwiedzałyśmy. Była mała i przytulna, a co najważniejsze nikt ze znajomych nas tam nie znajdzie i nie będzie zadawał pytań dlaczego nie jesteśmy na uczelni.
  Carol zamówiła przy malutkim barze po kawie oraz kawałku ciasta i wróciła do stolika. Widziałam, że była zła.. Chociaż nie. Ona była rozczarowana moją postawą. W końcu tyle razy opowiadałam jej o Antonio i o tym, jak bardzo tęsknię. Teraz na pewno uznawała to za kłamstwo.
  - Wiem, co sobie myślisz - postanowiłam odezwać się jako pierwsza.
  - Wątpię - szepnęła, bo właśnie nadeszła kelnerka z naszym zamówieniem. Wystawiła na stolik dwie filiżanki z kawą oraz po kawałku z ciastem dla każdej z nas. Kiedy odeszła Carol tylko popatrzyła na mnie. - Nie mogę uwierzyć, że sypiasz z bratem własnego chłopaka! Ja nawet bym nie spojrzała na Michaela..
  - A myślisz, że ja zrobiłam to specjalnie, tak? Specjalnie tu przyjechałam studiować i wskoczyć mu do łóżka! - fuknęłam zła.
  - Mam nadzieje, że nie - powiedziała poważnie. - Ale Lili, musisz z tym skończyć.
  - Zrobiłam już to. Nie jestem aż tak głupia. Nie chce ranić Antonio, bo go kocham.
  - To dlaczego się nie wyprowadzisz od Isco? - zapytała, lustrując mnie.
  - Bo jest tak łatwiej, bo mnie nie stać na osobne mieszkanie.. Bo Antonio mógłby coś podejrzewać - zaczęłam wyliczać.
  - Możesz zamieszkać u nas. Mamy wolny pokój, a pieniędzy nie chcę. Będziesz pilnować Juniora - zaśmiała się cicho. - On cię bardzo lubi. Ciągle pyta o ciocię Lili.
  - Carol..
  - No co? Ja myślę, że jest do idealne wyjście z sytuacji! Nie będziesz blisko Isco i nie będzie cię do niego ciągnąć.
  - No a co powiem Antonio? - odbiłam piłeczkę do przyjaciółki. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałam się wyprowadzać. Lubiłam mieszkać u Francisco i nie chodzi tu tylko o to, że nie musiałam się martwić pieniędzmi, ale o to, że przecież jesteśmy prawie rodziną. Znamy się bardzo dobrze i dzielimy się obowiązkami w domu. U Caroline mogłoby być nieswojo, bo przecież słabo znam Jese.
  - Co jak co, ale w zmyślaniu to chyba jesteś dobra - westchnęła. Stuknęłam ją butem pod stołem w kostkę. - Auć! To bolało! - zajęczała.
  - Masz za swoje - odparłam z triumfalnym uśmiechem.
  - W takim razie poddaje się, bo widzę, że i tak nie wskóram.
  - Dzięki. To może jednak pojedziemy na uczelnię? Chociaż wcale mi się nie chce.. - zaśmiałam się pod nosem.
  - No tak. Tekla może się na nas uwziąć - również się zaśmiała. Tekla to najgorsza pani profesor jaka mogła nam się przytrafić. Nikt jej nie cierpiał, a ona kocha gnębić studentów. Wydaje mi się, że jest starą panną i dlatego tak jej odbija.
  Miałyśmy się zbierać, kiedy w drzwiach zobaczyłam dwie znane postacie. To był Jese i Isco. Carol na widok swojego ukochanego aż zaklaskała w dłonie i szybko poinformowała mnie, że teraz nigdzie się nie ruszy. Piłkarze podeszli do naszego stolika i przywitali się.
  - No proszę.. Tak to się teraz studiuje, nie? - zaśmiał się Jese, siadając obok Caroline. Francisco zajął miejsce obok mnie, kładąc swoją rękę na oparciu mojego krzesła. Wtedy Carol spojrzała na mnie znacząco.
  - Dokładnie - pokiwał głową Isco. - My ciężko trenujemy, a one sobie kawkę popijają.
  - Mamy akurat okienko - naszą sytuację próbowała ratować blondynka. - Na zajęcia Tekli musimy być.
  - Osobiście cię na nie zawiozę - powiedział Rodriguez, dając jej buziaka w usta. - Zawiozę ciebie i odbiorę małego od opiekunki.
  - To może wy już jedzcie, a ja zamówię dla nas po kawie i zaczekam tu na ciebie - odezwał się Isco, a Rodriguez skinął głową na zrozumienie. Cała nasza trójka wstała i pożegnała się z Alarconem. Rzuciłam mu jeszcze ze śmiechem, że ma uzupełnić lodówkę i wyszliśmy z kawiarni.
  - Ładnie byście razem wyglądali - zaśmiał się do mnie Jese, a Carol skarciła go wzrokiem, więc nie powiedział już nic. Może nie był to najlepszy tekst roku, ale Rodriguez widocznie nie do końca pamięta, że jestem związana z bratem Isco.
  Siedziałam z tyłu czerwonego Audi Jese i czekałam aż będziemy na miejscu. Miałam ochotę usiąść już na wykładzie Tekli niż myśleć o tym, co mówił Kanaryjczyk.

_ _ _


Przybywam z czwórką! Mnie osobiście się podoba.
Dawno mnie na waszych blogach nie było, ale wiecie.. Wkręciłam się w simsy i po pracy tylko gram :D Ale obiecuje poprawę!

Do napisania :)

PS. Trzymajcie dziś kciuki za Hiszpanów!

9 komentarzy:

  1. No pięknie, Ci tu się miziają, a biedny Antek pewnie musiał do pracy wrócić! :D
    Widzę, że Isco stał się bardziej otwarty swoje uczucia do Lili, bo już nie owija w bawełnę. A Carol chciała tylko dobrze. Chciała pomóc Lili być fair w stosunku do Antonio, bo przecież to pewnie, że dalsze wspólne mieszkanie po takich wydarzeniach pewnie nic nie zmieni :D
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Ładnie byście razem wyglądali..." i wszystko jasne. Bo przecież, jakże by inaczej. Byłoby zbyt prosto i pięknie, gdyby ktoś nie siał wątpliwości swymi wypowiedziami. Jestem naprawdę ciekawa, jak to w sumie się potoczy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejoł. ;**
    Jestem! Tym razem nawet na czas, co nie zdarza się ostatnio często. ^^
    Antek- wiecznie wyrolowany człowiek hehe ;D Biedaczek musiał wrócić do pracy, podczas kiedy inni, no, bawili się nieco lepiej. ^^
    Podoba mi się postawa Isco. Jest bohaterem ciekawie wykreowanym. ;) Zachowuje się przyzwoicie, a w stosunku do Lili stał się jakoś.... hm... bardziej przychylny? Tak, jakby nie wstydził się już mówić o sobie i o tym, co czuje. To dobre. To się ceni. :D
    Świetny! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. o kurdełka
    Jese, żeś dowalił oliwy do ognia :v Aj, Francisco, Francisco... on za długo nie wytrzyma, ja to wiem :v
    czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę zaniedbałam, ale to niestety wina natrętnego komputera, który musiał się zepsuć w złym momencie mojego życia. Także przepraszam, jeśli komentarz nie pojawi się pod każdym rozdziałem!
    Napisałaś to cudownie! Jestem pod wrażeniem Lili, bo wyprowadzka to ruch, na który na jej miejscu najprawdopodobniej bym się zdecydowała. Tak byłoby dużo łatwiej. Bez Isco, bez jego cudownych oczu... Nic nie kusiłoby jej do pójścia dalej w ten romans.
    I muszę przyznać, ze mimo tej całej zasłony dymnej w postaci oschłości, bardziej w tym opowiadaniu polubiłam Isco:))
    Czekam na kolejny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem!
    Wspaniały rozdział! Jak najbardziej możesz być zadowolona :)
    Ugh, nie mogę rozgryźć Isco. Ma humorki, jest zmienny, czasem miły, a potem dogryza, ale faktycznie może coś poczuł do Lili, pewne jest, że mu się spodobała!
    Osobiście czekam na rozdział konfrontacji pomiędzy całą trójką, ale do tego pozostało pewnie jeszcze trochę czasu.
    Czekam na kolejny!
    Weny i buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam! :D Dotarłam w końcu! I niezmiernie się z tego cieszę! ^^
    Boże, Lili jest bardzo odważna i rozważna! Powiedziała Isco, jak wygląda ich sytuacja z jej strony i doszło do szczerej wymiany zdań, do szczerej rozmowy. Cieszy mnie to. Oboje wiedzą, na czym stoją i wyrazili się jasno. :)
    Co do Carol? Jej osoba jest bezpośrednia i szczera. Podoba mi się ta szczerość, ale do bezpośredności dodałabym nieco delikatności. Ona wie dużo. Wie niemalże wszystko. Dlaczego nie operuje tymi informacjami delikatniej?
    A na koniec sytuacja z Rodriquezem... Skoro on widzi takie rzeczy, skoro Carol też to widzi, to coś między nimi faktycznie być musi. Być może przeprowadzka wiele by wyjaśniła, ale może i skomplikowała? Tego nie wiemy. I jestem ciekawa jak dalej to potoczysz. :)
    Czekam!
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  8. jako, że jestem mobilnie, to niestety nie mogę się za bardzo rozpisać... ale rozdział bardzo fajny, naprawdę lubie to opowiadanie. pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem chora i chyba umieram, ale przeczytałam rozdział i baardzo mi się podobał :D Wkręciłam się w to opowiadanie, serio :) Za każdym razem zastanawiam się, kiedy w końcu wszystko się wyda i co będzie dalej :D

    Dziś krótko, ale nie mam siły myśleć. Weny życzę :D
    xx

    OdpowiedzUsuń

Template made by Robyn Gleams