27.10.2017

epilog

  Na drugi dzień udałam się z mamą do centrum handlowego na zakupy. Alarcon pojechał na trening, a my mogłyśmy szaleć. Przechadzałyśmy się po piętrach i wchodziłyśmy do praktycznie każdego sklepu, aby obejrzeć ciuchy oraz inne rzeczy. Mama co chwilę sprawdzała ceny na metkach za co dostawała po rękach, ale mówiła, że nie potrafi tego nie robić. A ja chciałam sprawić jej przyjemność i kupić co tylko ze chce. Nie po to tyle harowałam w Londynie, aby teraz nie móc kupić własnej rodzicielce prezentu. Na szczęście zdecydowała się na dwie bluzki oraz kilka dodatków do domu. Była tak samo zadowolona jak ja.
  Uśmiechnięte od ucha do ucha weszłyśmy do jednej z kawiarenek. Zamówiłyśmy po dużej kawie oraz ciachu na osłodę życia. Usiadłyśmy w kąciku i czekałyśmy na zamówienia.
  - Dobrze jest wrócić do Hiszpanii. Cieszę się, że do was przyjechałam - uśmiechnęła się. Wyglądała na naprawdę szczęśliwą.
  - My też się cieszymy. I byłabym prze szczęśliwa, gdybyś wróciła tutaj.
  - Tam mi dobrze, chociaż wolałabym mieć na ciebie oko - spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem. Domyśliła się, że coś jest nie tak, a te zakupy były tylko przykrywką, aby coś ode mnie wyciągnąć. Jak mogłam się tego nie domyślić? To było wiadome, skoro mama nienawidzi zakupów.
  - Mamo.. - przeciągnęłam wolno.
  - Widziałam, co się dzieje między wami. Czy Isco cię skrzywdził?- zapytała, a ja szybko zaprzeczyłam kręcąc głową. - Więc o co chodzi, Lili? Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, a jeśli jest taka potrzeba, to obie wrócimy do Londynu.
  - Nie chce wracać. Chce być tutaj z Isco - powiedziałam pewnie. Posłałam jej lekki uśmiech, a ona go odwzajemniła.
  - Czyli jest w porządku?
  - Jak najbardziej - pokiwałam głową.
  - Jednak musisz przyznać, że coś było. Wiesz, że dobrze cię znam..
  - Masz rację, ale wszystko już sobie wyjaśniliśmy. Isco był wściekły o tego dupka z Londynu.. Myślał, że coś mnie z nim łączyło - skrzywiłam się, a mama zrobiła nieciekawą minę. Wiedziałam, że coś przede mną ukrywa. - Mamo..
  - Był u mnie w domu - powiedziała ledwo słyszalnie.
  - Po co? Czego chciał?
  - Powiedział, że nie da ci tak łatwo odejść i że znajdzie tego chłopaka.
  - Isco? - zapytałam szeptem, a ona pokiwała głową. Momentalnie zagotowało mi się w środku. Mój były szef był typem człowieka, który musiał dostać wszystko, co tylko chce. Na początku wydawał się być naprawdę w porządku i spędziłam z nim trochę czasu, ale później okazał się kimś zupełnie innym. Wtedy postanowiłam ograniczyć nasze kontakty tylko do tych w pracy. On się wściekł i od tamtego czasu ciągle się mnie czepia.
  - Ale nie martw się tym. Teraz oboje jesteście w Madrycie i możecie planować swoje wspólne życie - uśmiechnęła się do mnie.
  - Wiem, że tak będzie.
  - Wracamy już? - zapytała, a ja skinęła głową. Obie miałyśmy już dosyć zakupów i czas wrócić do domu. Ja zapłaciłam za nasze zamówienie, a mama czekała na mnie już koło wyjścia. Uśmiechała się, co twierdziło mnie w przekonaniu, że świetnie się dziś bawiłyśmy. Zakupy były dobrym pomysłem.

  Wróciłyśmy do domu i wspólnie zabrałyśmy się za przygotowywanie obiadu. Miałam ochotę na paellę, więc mama postanowiła, że możemy dziś ją ugotować. Isco na pewno się z tego ucieszy, bo to jego ulubione danie. Mógłby je jeść codziennie, dlatego jestem pewna, że będę musiała ją często przygotowywać.
  Minęło jeszcze trochę czasu zanim do domu wrócił Francisco. Stół był już przygotowany, więc od razu do niego zasiedliśmy. Alarcon nie mógł przestać komplementować naszego dania. Miałam z mamą niezły ubaw z niego.
  - Skoro już jesteśmy tutaj razem we trójkę.. - zaczął tajemniczo, a my z mamą równo na niego spojrzałyśmy.
  - Już się boję - zaśmiałam się.
  - Ja chciałem tylko zapytać twoją mamę czy pozwoli, abyś mnie poślubiła - powiedział poważnie. Zamilkłam i nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Isco mnie zaskoczył, ale bardzo pozytywnie. Ślub z nim to moje marzenie, ale cały czas myślałam, że odległe, a teraz on sam o tym wspomina.
  - Jeśli pytasz o moją zgodę to jestem jak najbardziej za! Oboje zasługujecie na szczęście po tym wszystkim - uśmiechnęła się moja rodzicielka, a piłkarz wtedy spojrzał na mnie.
  - A co ty na to? - zapytał z uśmiechem.
  - Ja też się zgadzam!
  - To wspaniale! - ucieszył się i od razu wstał z krzesła. Po chwili porwał mnie w ramiona i zaczął obracać wokół własnej osi.
  - Isco, przestań!
  - Tak się cieszę - postawił mnie na podłodze i ucałował w usta. Nie minęła sekunda, a on już klęczał przede mną na jednym kolanie. Z kieszeni wyjął czerwone pudełko i nagle moje serce zaczęło bić jak szalone! Miał to wszystko zaplanowane!
  - To tak dla formalności, prawda? - zawołała mama.
  Nie musiałam nic mówić. Isco sam zabrał moją dłoń i wsunął mi na palec złoty pierścionek z diamentem. Nawet o takim nigdy nie marzyłam.. Był taki piękny! Alarcon to jednak ma gust! Mama od razu do nas podeszła i nas wyściskała. Widziałam, że się cieszyła. W końcu sama powiedziała, że na to zasłużyliśmy. Miała rację. 

KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ

  W czerwcową sobotę Isco i ja powiedzieliśmy sobie sakramentalne tak. Ślub oraz wesele odbyło się w Maladze, skąd obydwoje pochodzimy. Wszystko było z rozmachem.. I dodatkowo pogoda dopisała. Muszę stwierdzić, że to był perfekcyjny dzień, a właśnie teraz dobiegał on końca.
  Właśnie tańczyłam w objęciach męża i nie mogłam przestać się uśmiechem. Nie mogłam uwierzyć, że po tych wszystkich zawirowaniach znów jesteśmy razem. I co najważniejsze - zostaliśmy małżeństwem.
  - To najpiękniejszy dzień w moim życiu - szepnął mi do ucha, a ja zachichotałam.
  - Mój też.. Tak się cieszę!
  - Gdybyś ode mnie nie uciekała, to na pewno już wcześniej odbyłby się nasz ślub - posłał mi znaczące spojrzenie, a ja wzruszyłam ramionami. Wtedy chciałam uciec przed całym światem i stać się anonimowa. Wstydziłam się swojej zdrady i nie potrafiłabym wtedy być z Isco.
  - Gdybyś umiał siedzieć cicho, to zostałabym żoną twojego brata - zaśmiałam się. Isco od razu się skrzywił i spojrzał na Antonio, który stał z boku z swoimi obiema kobietami - narzeczoną i córeczką.
  - On chyba nie narzeka - powiedział poważnie.
  - Nie musisz być zazdrosny!
  - Nie jestem.. Przecież zostałaś moją żoną! - powiedział i zachłannie wpił się w moje usta. Po chwili przy nas zrobiło się spore kółeczko i wszyscy zaczęli bić brawo oraz gwizdać. Zrobiłam się cała czerwona, a Isco tylko pogłębił pocałunek.
  Chwilę później ktoś mnie porwał do tańca i zostaliśmy rozdzieleni. Panna młoda nie musi tańczyć ciągle z panem młodym, prawda? Przyjaciele Alarcona musieli tak samo myśleć, bo jeden po drugim, prosili mnie do tańca. 
  W tym dniu byłam najszczęśliwszą kobietą na Ziemi. W końcu zostałam panią Alarcon, a przy moim boku był ten odpowiedni brat.

_ _ _


Nawet nie wiem po jakim czasie tutaj wracam.. Ale czułam, że muszę jakoś to zakończyć.
Dzięki wielkie, że byliście tutaj ze mną i mieliście ochotę czytać o Lili&Isco!


PS. Jeśli macie ochotę to zapraszam na: ISCO&MARCOASENSIO










1 komentarz:

  1. Nie powiem ile Cię tu nie było :D No, ale w końcu udało się to skończyć :D I jest wielki happy end!

    OdpowiedzUsuń

Template made by Robyn Gleams